Rezonans magnetyczny jest obecnie najpopularniejszym badaniem wykonywanym przy diagnozowaniu problemów z odcinkiem lędźwiowym – na przykład dyskopatii.
W moim gabinecie na Żoliborzu miałam niedawno 2 pacjentów z bardzo ciekawymi badaniami obrazowymi. Poświęćcie chwilę i spójrzcie na zdjęcia powyżej
??Zdjęcie pierwsze – tak masywne zmiany zwyrodnieniowe, że dysku na poziomie L4-L5 po prostu NIE MA – L4 i L5 zlały się „w jeden krąg”, więc wyobraźcie sobie co się dzieje z korzeniami nerwów rdzeniowych wychodzącymi pomiędzy tymi kręgami…
??Zdjęcie drugie – pacjent z masywnymi osteofitami i degeneracją dysku na poziomie L5-S1. Tak, tego zaznaczonego w kółku „dziobu kostnego” powinno nie być. Narośl kostna może zacząć uciskać na okolicę pęcherza…
Część moich znajomych terapeutów, gdy pokazywałam im powyższe zdjęcia mówiło – „to ten pacjent normalnie chodzi? nie ma zaburzeń neurologicznych – opadającej stopy itp.; to nie możliwe?!”
Otóż jest to możliwe, organizm ludzki ma na prawdę olbrzymie możliwości regeneracji i do momentu, kiedy nie ma np. sekwestru w kanale uciskającego znacznie rdzeń i korzenie nerwowe, o tyle wszystko jest do wyprowadzenia…
Więc dziś krótki artykuł o tym, dlaczego badania obrazowe czasem są szalenie istotne a czasem… zupełnie nie.
W 90% pacjentów badania obrazowe są tylko dodatkiem, bo bardzo wiele da się wywnioskować z badania klinicznego, zachowania objawów – bardzo specyficznych dla danego typu problemu bólowego, badania manualnego i funkcjonalnego. Zdarza się, że ból jest typowo „dyskopatyczny” a rezonans jest czysty; zdarza się także, że pacjent przychodzi z rezonansem na którym są przepukliny uciskające na korzeń nerwowy, a objawów zupełnie nie ma. Więc jak to jest – rezonans jest potrzebny czy nie koniecznie?
Jeśli chodzi o prowadzenie terapii, oczywiście ideałem było by, gdyby każdy przychodzący do mnie Pacjent posiadał wykonany aktualny rezonans magnetyczny – wtedy wiem, że nie ma guzów, torbieli w obrębie układu nerwowego, sekwestrów dysku czy złamań kręgów.
Bo w takich odbiegających od statystyki przypadkach bez MRI zdarza się że wzorzec kliniczny jest nietypowy i ciężki do prowadzenia w terapii.
Czasami trafiam na te 10 % gdzie w badaniu „coś nie gra”, pogarsza się, zachowuje nietypowo.
I wtedy, gdy wysyłam pacjentów na MRI, zdarza się że trafiam na tak nietypowe obrazy.
A co do powyższych zdjęć, jak myślicie, jakie są obecnie objawy? Otóż obaj Pacjenci mają się dobrze.
Właściciel drugiego MRI jest obecnie zupełnie bez dolegliwości bólowych, aktywnie pływa i ćwiczy.
Pierwszy – czasem go pobolewa obustronnie na poziomie miednicy (ból 3/10), ale jak na swoje 85 lat ma się cudownie
Dlaczego to piszę? Bo część z moich pacjentów choruje już na same wyniki obecności dyskopatii w badaniach obrazowych…
Często słyszę od pacjentów „bo już od samego szukania opisu rezonansu w internecie zrobiłem się bardziej chory”.
Należy pamiętać o jednym – leczy się zawsze pacjenta a nie zdjęcie.
Ale zdarzają się też takie przypadki, kiedy MRI bardzo ułatwia terapię.
Fizjologia działa tak, że organizm może zaadoptować się do wielu dysfunkcji, ale procesów gojenia nie da się czasami przeskoczyć,więc u takich pacjentów procesy zdrowienia będą przebiegał dłużej.
Niestety, w takich nietypowych przypadkach trzeba uzbroić się w cierpliwość a terapeuta musi odjeść od typowych schematów terapeutycznych, ale jak widać po powyższych przykładach MOICH PACJENTÓW, pozbycie się bólu i normalne funkcjonowanie przy problemie dyskopatii jest jak najbardziej do osiągnięcia